#3 STUDY TIP 1: FISZKI WSZĘDZIE, CO TO BĘDZIE, CO TO BĘDZIE? Cz.1




 Osobiście nie znoszę słowa „fiszki”, ponieważ słowo to kojarzy mi się wyłącznie z nauką słówek języków obcych. Oczywiście, do tego również można je wykorzystać.
Jednak wracając do nazwy, ja używam delikatnie spolszczonej  wersji angielskiego odpowiednika słowa „fiszki”,  a jest nim słówko „flashcards” . Nie używam oczywiście identycznego  wyrażenia , ponieważ brzmiałoby to komicznie. Używam za to określenia „flashcardy” (czyt. Flaszkardy”), które moim zdaniem dokładniej odzwierciedlają ich różnorakie zastosowanie.

Otóż flashcardy mogą być wykorzystane do wszystkiego. No, dobra. Prawie wszystkiego.  Sera z nich nie zrobisz J Jeśli jednak uda ci się przetransmutować kawałek papieru w żółty ser, daj mi znać. Chętnie spróbuję :D 

Flashcardy, jak już wspomniałam, mogą pomóc w nauce języków obcych. Akurat to ich zastosowanie zostało  przedstawione w postach na wielu innych blogach, a nawet w książkach, więc postaram się nie rozpisywać bez potrzeby.
Generalnie chodzi o to:
1.     Bierzesz kawałek papieru (zwykłego, nie toaletowego) .
2.      Na jednej stronie piszesz słówko po polsku.
3.      Na drugiej stronie piszesz odpowiednik w języku, którego się uczysz .
4.      Et voilà tout! (tłum. I to wszystko!)

Możesz użyć kolorowych cienkopisów lub zakreślaczy, żeby szybciej zapamiętywać słówka i żeby „upiększyć” (swoją drogą… dziwne słowo) swoje flashcardy.

Podkreślam jednak, iż na zrobieniu flashcardów nauka się nie kończy. W końcu po coś się je robi, no nie? Otóż, służą one do późniejszych powtórek, które pomogą nam utrwalić  materiał.
Siedzisz w autobusie i nie nie robisz, a masz przed sobą chociaż 10 minut dalszej podróży? Wyciągasz wtedy flashcardy i powtarzasz. Nauka w takich momentach, kiedy właściwie nie masz nic do robienia, bywa bardzo efektywna. Skracasz sobie wtedy czas nauki w domu i przy okazji nie nudzisz się siedząc  np. w poczekalni u dentysty.  

Sposób dość efektywny, można powtarzać w dowolnym czasie i dowolnym miejscu, a przy robieniu flashcardów można się całkiem dobrze bawić J I w dodatku można testować się samemu zamiast prosić kolegów czy rodziców o „przepytanie”. Metoda nieskomplikowana, chociaż gdy nagromadzi się materiału do nauki bywa pracochłonna. Zwłaszcza, jeśli dużo czasu poświęca się na ich dekorację.
Jeśli miałabym ocenić ten sposób nauki dałabym prawdopodobnie ocenę 7/10.

Aczkolwiek metodę tę można wykorzystać do nauki matematyki, biologii, chemii, fizyki, polskiego (…) Możliwości jest wiele.  

Przedstawię cztery przykłady tego, jak je wykorzystuję do nauki.
1.      BIOLOGIA
Tak. Jedna z największych zmór dzisiejszej młodzieży, szczególnie licealistów.

Taka tylko uwaga: nie tylko biochemy wybierają biologię na poziomie rozszerzonym na maturze :)

Biologia (przynajmniej ta licealna, bo tylko ten poziom na razie znam) charakteryzuje się  dużą ilością materiału do opanowania, mnóstwem tabelek i diagramów, dziesiątkami (albo i setkami, póki co jeszcze tego nie liczyłam :D)  rysunków… Jednym słowem-łatwo o załamanie nerwowe. 

Okay, weźmy teraz „pod lupę” rysunki:
Jesteś padnięty/a, oczy same ci się zamykają, nie masz siły patrzeć na podręcznik, a co dopiero analizować jakieś ilustracje. Wiesz jednak, że jutro kartkówka z układu  nerwowego i wiesz, że nauczyciel kazał zwrócić uwagę na synapsy. Biologię masz o siódmej rano, więc najprawdopodobniej nie będzie ci się chciało ogarnąć tego tuż przed lekcją. I tu na pomoc przybywają flashcardy.
Ale najpierw robisz sobie kawę, herbatę, czy co tam chcesz (aczkolwiek nie polecam pić wysokoprocentowych napojów alkoholowych podczas nauki, to się zazwyczaj kiepsko kończy), siadasz przy biurku i wyciągasz karteczki, które posłużą do zrobienia flashcardów i :
1.      Na jednej stronie piszesz (najlepiej dużymi, drukowanymi literami): „synapsa chemiczna”
2.      Na drugiej przerysowujesz rysunek z podręcznika/repetytorium/Internetów (z tym ostatnim radzę uważać, można się nieźle przejechać), możesz użyć kredek, zakreślaczy… Do wyboru do koloru.
3.     Przyglądasz się uważnie rysunkowi i zwracasz uwagę na podpisane części np. na neurotransmiter .
4.     Próbujesz odtworzyć rysunek w myślach, możesz wyobrazić sobie, że synapsa się rusza, albo że wyciągasz z niej poszczególne części i wymawiasz ich nazwy. Ważne, by się skupić i wyobrazić sobie dokładnie ilustrację.
5.     Przyglądasz się rysunkowi jeszcze raz i upewniasz się, czy w czasie wizualizacji nie popełniłeś żadnego błędu.
6.     Flashcarda wkładasz do kieszeni kurtki, lub do innego miejsca, z którego go łatwo wyciągniesz w czasie drogi do szkoły bądź tuż przed lekcją.
7.    Tuż przed kartkówką wyciągnij kartkę, ale zanim spojrzysz  na rysunek, przywołaj go w pamięci i porównaj z tym, który jest na kartce. Wszystko ok? Super. Coś ci się pomieszało? Nie panikuj tylko jeszcze raz wyobraź sobie synapsę zgodnie z ilustracją. Już ok.? Świetnie :)
Myślę, że bardzo najistotniejsza jest chwila wizualizacji, gdyż pomaga nam ona w zapamiętywaniu budowy synapsy angażując nasz mózg w większej mierze niż podczas zwykłego przerysowania rysunku czy patrzenia na niego w podręczniku. Stworzenie flashcarda ma głównie na celu  ułatwienie nam szybkiej powtórki bez konieczności wyjmowania podręcznika
Oto moje flashcardy z synaps (tak wiem, drugim Picasso czy da Vinci'm nie jestem). I uprzedzam, widok nie jest przeznaczony dla oczu osób wrażliwych. Żartuję. Chyba nie jest aż tak źle. 




KONIEC CZĘŚCI 1. 
Ale spokojnie, część druga już w drodze :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

#1 POWITANIE

#2 MOJE PLANY CZYTELNICZE NA ROK 2018